Forum Agata Dąbrowska rules Strona Główna
lipa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Agata Dąbrowska rules Strona Główna -> O Agacie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
aaa4
Nowicjusz



Dołączył: 09 Mar 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:32, 26 Mar 2018    Temat postu: lipa

-Troche go chwycilo?

-Nie troche, tylko bardzo. Nabral jakiegos dziwnego koloru zapaskudzil dokladnie caly dywan. - Halliday zmarszczyl nos. - ten zapach...

-Mary! - Potrzasnalem nia lagodnie. Otworzyla zamglone od snu oczy. - Przepraszam, ale musze na chwile wyjsc. - Nie odezwala sie slowem, kiedy na wpol dzwignalem ja do pozycji siedzacej, spojrzala tylko obojetnie na Hallidaya i znowu opuscila powieki.

-Chyba nie jest z nim az tak zle - powiedzial Halliday. - Mam na mysli, ze to nie jest zatrucie ani nic w tym rodzaju. Jestem pewien.

-Nie zaszkodzi zobaczyc - odparlem. Halliday mial pewnie racje, choc z drugiej strony Sandy swobodnie buszowal po kuchni do chwili, kiedy Haggerty go nakryl, a przy tych chwytnych i lepkich paluszkach wszystko bylo mozliwe, takze i to, ze apetycik mial jednak ciut wiekszy niz wrobelek. Podnioslem z podlogi swoja walizeczke lekarska i wyszedlem.

Tak jak mowil Halliday, twarz Sandy'ego przybrala dosc osobliwy odcien zieleni, a sam Sandy bez watpienia rzeczywiscie byl ciezko chory. Siedzial na swej koi oparty plecami o sciane i obiema rekoma trzymal sie za brzuch. Kiedy wszedlem, podniosl na mnie zalosne spojrzenie.

-Jezu, umieram - jeknal. Zaklal krotko, soczyscie i niewybrednie na zycie w ogole, ze szczegolnym uwzglednieniem Ottona Gerrana. - Po co ten stukniety skurwysyn wlecze nas ta piekielna, smierdzaca lajba...

Dalem mu srodek uspokajajaco-nasenny i wyszedlem. Sandy coraz mniej przypadal mi do gustu, a co wazniejsze, ofiary zatrucia akonityna nic moga wydobyc z siebie glosu, nie mowiac juz o sypaniu jak z rekawa rynsztokowymi zwrotami, z czym nie mial wyraznie zadnych trudnosci.

Mary Stuart siedziala nadal z zamknietymi oczami i kolysala sie z boku na bok w rytm przechylow statku. Halliday zul markotnie swoja prymke. Spojrzal na mnie z takim brakiem zainteresowania, jakby nawet smierc Sandy'ego nie byla w stanie go poruszyc.

-Mial pan racje - powiedzialem. - To tylko sztorm.

Usiadlem obok Mary Stuart. Nawet jednym drgnieniem powieki nie zdradzila, ze dostrzegla moj powrot. Mimowolnie wzdrygnalem sie z zimna i owinalem szczelnie kocem.

-W tej jadalni robi sie chlodnawo - powiedzialem. - Moze wezmie pan sobie jeden z tych pledow i przekima jakos tu, na kanapie?

-Nie, dzieki. Nie mialem pojecia, ze tu taki ziab. Zabieram swoje koce i poduszke i wynosze sie do saloniku. - Usmiechnal sie blado. - Byle tylko Lonnie nie stratowal mnie podkutymi buciorami podczas swej nocnej wachty. - Widac dla nikogo nie bylo zadna tajemnica, ze trunki w saloniku przyciagaja Lonniego jak magnes. Halliday poruszyl jeszcze pare razy szczekami, po czym ruchem glowy wskazal butelke tkwiaca w stojaku kapitana Imrie. - Pan pija whisky, doktorze. Tam ma pan cos na rozgrzewke.

-Zgadza sie, pijam, ale jestem bardzo wybredny. Co to jest?

-Johnnie Walker z czarna nalepka - powiedzial przyjrzawszy sie butelce.

-Trudno o cos lepszego, ale ja za nim nie przepadam. Panu jest zimno, niech sie pan nie krepuje. To na koszt firmy. Kradzione z zapasu Ottona.

-Ja tez nie przepadam za szkocka whisky. Co innego bourbon...

-Wyzera dziury w przewodzie pokarmowym. Mowie to panu jako lekarz. Jeden lyk Johnnie Walkera i przysiegnie pan juz nigdy w zyciu nie wziac do ust nawet kropli tych zabojczych destylatow z Kentucky. No, niech pan sprobuje.

Halliday spojrzal na butelke jakby z wahaniem.

-A pani? - odezwalem sie do Mary Stuart. - Moze chociaz troszeczke? Nie ma pani pojecia, jak cieplo sie od tego robi na sercu.

Uniosla powieki i spojrzala na mnie wzrokiem dziwnie pozbawionym wyrazu.

-Nie, dziekuje. Ja prawie nie pijam alkoholu. - Zamknela oczy z powrotem.

-Nie ma ludzi bez skazy - odparlem z roztargnieniem, bo co innego zaprzatalo mi mysli. Halliday nie chcial pic z tej butelki, Mary Stuart nie chciala pic z tej butelki, ale Halliday wyraznie uwazal, ze ja koniecznie powinienem sie z niej napic. Czy podczas mojej nieobecnosci siedzieli na swoich miejscach, czy tez krzatali sie pracowicie jak pszczolki: jedno do drzwi, pilnowac, czy aby za wczesnie nie wroce, drugie do stojaka kapitana Imrie zmienic wlasciwosci Johnnie Walkera ingrediencjami niekoniecznie pochodzacymi ze Szkocji? I po co Halliday przyszedl do jadalni, jesli nie po to, zeby mnie stad na chwile wywabic? Dlaczego nie poszedl z poduszka i kocami prosto do saloniku, zamiast lezc bez sensu do jadalni, gdzie bylo znacznie zimniej niz na dole, o czym musial przeciez wiedziec, chocby stad, ze jadal tu posilki? Oczywiscie dlatego, ze zanim Mary Stuart zdradzila przede mna swa obecnosc, dostrzegla mnie przez okno i doniosla o tym Hallidayowi. Problem ten mozna bylo rozwiazac wylacznie przez wywabienie mnie na chwile z jadalni. To, ze Sandy akurat zachorowal, bylo tylko dogodnym zbiegiem okolicznosci - choc i to niekoniecznie, pomyslalem nagle. Jesli to Halliday tak zrecznie poslugiwal sie truciznami albo jesli tylko byl z tym kims w zmowie, to domieszanie Sandy'emu do drinka niewielkiej dawki jakiegos emetyku nie nastreczalo zadnych problemow, poza wypatrzeniem dogodnej chwili - Wszystko trzymalo sie kupy.

W tym momencie dotarlo do mnie, ze Halliday wstal i zmierza chwiejnie w moja strone, z butelka w jednej rece i szklaneczka w drugiej. Niemal bezwiednie zauwazylem, ze butelka jest napelniona mniej wiecej w jednej trzeciej. Kolyszac sie na szeroko rozstawionych nogach, przystanal przede mna, napelnil szklaneczke, sklonil sie lekko i podal mi ja z usmiechem.

-Moze obaj jestesmy odrobine zacofani i konserwatywni, doktorze. Wiec jak w piosence: "Zechce, jesli zechcesz przyklad mi dac..."

-Sklonnosc do eksperymentowania liczy sie panu na plus, ale nie, dziekuje. - Odwzajemnilem mu sie takim samym usmiechem. - Mowilem juz panu, ze nie przepadam za Johnnie Walkerem. Wiem, [link widoczny dla zalogowanych]
bo juz go probowalem. A pan? Probowal pan?

-Nie, ale...

-No to skad pan wie, ze go pan nie lubi?

-Nie wydaje mi sie...

-Sprobuje pan, czy pan chce, czy nie. No juz, prosze pic!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Agata Dąbrowska rules Strona Główna -> O Agacie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy